Szlaki Sztuki

blog o sztuce

Bielsko-Biała: 15 atrakcji do obejrzenia w 1 dzień

Czas czytania: 8 minut

Piękny niedzielny poranek, tak rzadki tej zimy, mógł mieć tylko jedno z dwóch zakończeń – zachód słońca w górach lub pyszna kawa w sercu polskiego miasta. Wygrała druga opcja, bo kiedy dowiedziałam się, że Bielsko-Biała bywa nazywana małym Wiedniem, nie mogłam wyjść z szoku, że mój jagodowy botek jeszcze tam nie stanął! Odpaliłam samochód i postanowiłam jak najszybciej naprawić ten błąd.

W podróż wyruszam z serca Krakowa. Wybieram trasę przez Skawinę i Andrychów – bez opłat za autostradę i robót drogowych docieram do celu w półtorej godziny. Pokonuję sto kilometrów i parkuję samochód zaraz przy bielskim rynku. Jest niedziela więc nie płacę za parking, a wolnych miejsc – w przeciwieństwie do Krakowa – w bród. Po trzech minutach już jestem w sercu stolicy Beskidu Śląskiego i staję oko w oko z figurą św. Jana Nepomucena.

Pomnik św. Jana Nepomucena na bielskim rynku. Uwaga: pochyły Rynek na tym zdjęciu nie jest złudzeniem! Główny plac jest pochylony ku wschodowi, a prostokątny kształt Rynku nie zmienił się od początku lokacji miasta, czyli od XIV wieku | fot. SzlakiSztuki.pl

Polsko-czesko-niemieckie tradycje kulturowe

Ten czeski kanonik, którego dobry duch miał strzec pola przed powodzią i suszą, spoglądał na bielski Rynek od XIX wieku do 1939 roku. Po wojnie niemal zapomniano o tej niszczejącej w kruchcie kościoła św. Mikołaja figurze. Miasto przypomniało sobie o niej dopiero w latach dwutysięcznych, a Wiesław i Barbara Arminajtis, bielscy artyści, stworzyli kopię. Trzeba przyznać, że całkiem udaną.

Pomnik św. Jana Nepomucena symbolizuje również tradycje kulturowe, które ścierały się w Bielsku, a tych było aż co najmniej trzy! Oprócz czeskich – polskie i niemieckie. Ślad po tych ostatnich poznamy bliżej zaledwie kilka minut od Rynku. Zanim jednak opuszczę to piękne miejsce, przyglądam się jeszcze przez chwilę zabytkowym podcieniom i pamiętającym XVIII wiek barokowym kamieniczkom.

W Bielsku-Białej nawet ściany mają uszy

Mój wzrok na bielskim Rynku przyciąga jeszcze jeden element, widoczny za plecami św. Nepomucena. To dziwaczne uszy, które zdobią jedną z kamienic. Po podejściu bliżej okazuje się, że uszy są ceramiczne, a instalacja nosi nazwę, nomen omen, „Ucho”. Zaprojektował ją Remigiusz Gryta i wygląda na to, że wystawa promuje Galerię Bielską BWA. Nie ukrywam, że trochę rozczarował mnie brak głębi w tej instalacji – podchodząc do niej, byłam przekonana, że zachęci mnie do metaforycznego „nadstawienia uszu” czy wsłuchania się w jakiś społeczny problem, jednak skromny opis umieszczony na fasadzie o niczym podobnym mnie nie poinformował. Chyba, że tak jak to w sztuce współczesnej bywa, mój mózg sam miał się skłonić do refleksji 😉

Instalacja „Ucho” na fasadzie kamienicy nr 9 na Rynku w Bielsku-Białej | fot. SzlakiSztuki.pl

Tropem Marcina Lutra

Nagromadzenie ciekawych miejsc w okolicach bielskiego Rynku jest tak duże, że ciężko jest się zdecydować, które najpierw odwiedzić 😅 Wybieram jedną z wąskich i klimatycznych uliczek ciągnących się w północnym kierunku i po trzech minutach docieram na plac Marcina Lutra.

A tam: jedyny w Polsce pomnik Lutra i Kościół Ewangelicko-Augsburski. Żałuję, że nie przyjechałam tutaj na wiosnę, kiedy wszystkie urokliwe miejsca są już spowite kojącą zielenią, ale wychodzę z założenia, że każdy zabytek można zobaczyć kilka razy, a z każdym kolejnym widzi się więcej 😉

Pomnik Marcina Lutra i Kościół Ewangelicko-Augsburski | fot. SzlakiSztuki.pl

Szlakiem Reksia i Baltazara Gąbki, czyli Bielsko-Biała dla małych i dużych

Idziemy dalej. Kolejną na liście bielskich atrakcji wartych zobaczenia są rzeźby przedstawiające postaci z kultowych polskich bajek. Okazuje się, że na pomysł ich zobaczenia wpadam nie tylko ja – po drodze mijam pary i rodziny, które z GPSem w ręku chodzą od jednej do drugiej rzeźby, wyjaśniając swoim pociechom, jakie bajki oglądali w dzieciństwie ich rodzice.

Pies Reksio przy fontannie nieopodal rzeki Białej i Don Pedro, czyli szpieg z krainy Deszczowców – pomniki na szlaku bajek przy ul. 11 listopada | fot. SzlakiSztuki.pl

Lechosław Marszałek, artysta z bielskiego studia, który stworzył Reksia. Inspiracją do powstania tego sympatycznego pieska była Trola – suczka rasy terier ostrowłosy, która należała do pana Lechosława
| fot. SzlakiSztuki.pl

Pomniki są wyjątkowo atrakcyjne dla małych dzieci – niektóre z nich ciągną Reksia za ucho, inne wsiadają do metalowego samochodu, jakby chciały wyruszyć w magiczną podróż ze Smokiem Wawelskim.

Bartolini Bartłomiej i Smok Wawelski – kolejne figury na bielskim szlaku bajek przy ul. 11 listopada
| fot. SzlakiSztuki.pl

Myślicie, że zrobienie zdjęcia pomnika bez turystów i biegających dzieciaków było proste? Zwykłe cyk i nic więcej? 😉 Nic bardziej mylnego! Przy każdej atrakcji musiałam czekać dobrych kilka minut i szybciutko naciskać okrągły przycisk aparatu na smartfonie, bo za mną już ustawiła się kolejka ciekawskich 😅

Takie zainteresowanie może świadczyć tylko o jednym – pomysł ze stworzeniem szlaku bajek był strzałem w dziesiątkę! Mam nadzieję, że to nie koniec, a wyjątkowych figur przybędzie. Zresztą, jeśli nie pomniki, to może graffiti na pustych ścianach budynków, jakich w centrum Bielska-Białej wiele? W końcu brukselczycy za pomocą ściennych malowideł stworzyli świetną formę promocji miasta, więc dlaczego my nie mielibyśmy się chwalić swoimi rysunkowymi arcydziełami?

Pampalini z hipopotamem przed bielskim Ratuszem | fot. SzlakiSztuki.pl

Jeśli spodobał wam się bajkowy szlak z Bielska-Białej, mam dla was ważną radę – pamiętajcie, że na tej wyjątkowej trasie znajduje się jeszcze pomnik Bolka i Lolka – zaledwie 400 metrów od Reksia, przed Galerią Sfera. Najwyraźniej byłam tak zafascynowana sympatycznym psem (psiara, wiadomo!), że na śmierć zapomniałam o animowanych chłopcach 🙈 Cóż, potraktuję to jako kolejny argument przemawiający za tym, żeby niedługo tutaj wrócić.

Bielsko-Biała żabami słynie

Oglądając bielskie rzeźby, nie można przejść obojętnie obok zdobiących plac Wojska Polskiego żab, które zostały ulokowane w narożnikach fontanny. Jedna z nich gra na flecie i opiera łapkę o drewnianą beczkę, druga siedzi z parasolką, wystawiając buzię w stronę słońca. Obie nawiązują do słynnej secesyjnej kamienicy Pod Żabami, która mieści się na rogu placu Wojska Polskiego i ul. Targowej. Zarówno płazom na placu, jak i tym znajdującym się na ścianie kamienicy, towarzyszą beczki, które nawiązują do winiarni Rudolfa Nahowskiego pierwotnie mieszczącej się w słynnej żabiej kamienicy.

Pomniki żab na bielskim Rynku | fot. SzlakiSztuki.pl

Zamek Sułkowskich, czyli wizytówka miasta

Moim ostatnim przystankiem w dzisiejszej podróży do Bielska-Białej jest Zamek Książąt Sułkowskich, czyli górująca nad miastem, najstarsza budowla w mieście. Legenda głosi, że w XIII wieku na jej miejscu znajdował się gródek zbójców, którzy stworzyli tutaj coś w rodzaju punktu obserwacyjnego pomagającego im napadać na podróżujących kupców. Rozbójników wypędził podobno opolski książę Kazimierz i na atrakcyjnym wzniesieniu postawił dwór myśliwski, który z czasem przebudowano na zamek, a wokół niego rozwinęło się miasto.

Zamek Książąt Sułkowskich, Bielsko-Biała | fot. SzlakiSztuki.pl

Obok zamku nie można przejść obojętnie. Po pierwsze, warto wybrać się na spacer dookoła tej budowli – choćby po to, żeby zobaczyć miasto i ciekawą architekturę z nieco wyższej perspektywy i móc przyjrzeć się gmachowi Teatru Polskiego, który został wzniesiony w XIX wieku według projektu wiedeńskiego architekta.

Teatr Polski w Bielsku-Białej | fot. SzlakiSztuki.pl

Jeśli ten budynek przypomina wam Operę Wiedeńską lub Teatr Narodowy w Budapeszcie – świetnie! Właśnie o taki efekt chodziło Emilowi von Förster, austriackiemu budowniczemu i twórcy projektu bielskiego teatru.

Skoro już jesteśmy przy teatrze – podczas zwiedzania zamku, warto koniecznie zajrzeć do wieży, gdzie stare zdjęcie teatru zestawiono z jego aktualnym wyglądem.

Gmach bielskiego Teatru Polskiego – widok dawniej i dziś | fot. SzlakiSztuki.pl

W muzeum warto odwiedzić też portrety z przełomu XIX i XX wieku. Ostrzegam jednak, że większość z nich to mężczyźni, których niemieszczące się w jednej linii opisy dumnie prezentują ich tytuły i zawodowe osiągnięcia, przy czym skromne podpisy przy kobietach informują jedynie o tym, że przed oczami mamy „nieznany portret kobiety” lub matkę czy żonę. Mam nadzieję, że kiedy za sto lat kolejne pokolenia będą zwiedzały bielski zamek, zobaczą więcej kobiecych osiągnięć, a portrety matek czy żon będą również opatrzone ich nazwiskami.

Godna uwagi jest też Galeria Grafiki Przełomu XIX i XX wieku, dzięki której zobaczymy prawdziwe graficzne perełki i przejrzymy prace niemal wszystkich technik, począwszy od litografii i drzeworytów aż po akwaforty, a także wypukłe i wklęsłe formy w różnych kolorach.

A na deser to, co lubię najbardziej, czyli klasyczne wnętrza i biedermeierowskie salony 😊 Niegdyś były one chlubą bielskich rodzin, a z czasem trafiły pod dach muzeum, dzięki czemu możemy je dzisiaj podziwiać.

fot. SzlakiSztuki.pl

Do widzenia, beskidzka stolico! Myślę, że już niedługo znowu się zobaczymy 😉

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Dzierga słowa, wyszywa historie i haftuje opowieści. Zafascynowana historią 20-lecia międzywojennego, szczególnie kulturą i historią codzienności. Miłośniczka psów, zielonej herbaty i szydełkowania.
Szlaki Sztuki na Facebooku
Szlaki Sztuki na Instagramie
Tiktok