Szlaki Sztuki

blog o sztuce

Koniaków – królestwo koronki. To trzeba zobaczyć!

Czas czytania: 5 minut

Koronki od zawsze korzyły mi się z na sztywno wykrochmaloną serwetką, która upiększała babciny, kineskopowy telewizor. Podobnie jak telewizory, takie ozdoby już dawno odeszły do lamusa. Jak dobrze, że w Koniakowie są osoby, które nie patrzą na koronki przez pryzmat archaicznej dekoracji, ale nadają im świeżości i wtłaczają w nowe formy, dzięki czemu można podziwiać (a przy grubszym portfelu nawet kupić) filigranowe bombki choinkowe, delikatne dziecięce czapeczki, a nawet… stringi!

muzeum koronki w Koniakowie
Budynek, w którym mieści się Centrum Koronki Koniakowskiej (Koniaków 704) zadziwia swoją niepozornością. To jedna z tych perełek na trasach turystycznych, którą warto poznać, odwiedzając powiat cieszyński.

Dojeżdżamy tutaj z Krakowa. Mijamy Wadowice, Żywiec i Wisłę. Aż trudno uwierzyć, że ja – osoba rozkochana w dawnym rzemiośle i nowoczesnym podejściu do szydełkowania, odwiedzam Koniaków po raz pierwszy. Jak jednak mówi znane powiedzenie „Lepiej późno niż wcale”! 😉

Ścieżki prowadzące do Koniakowa są piękne, szczególnie latem. Jadąc samochodem, mam wrażenie, że wszechogarniająca zieleń niedługo rozleje się i połknie wąskie uliczki. Przyroda zachwyca. Mijamy rowerzystów, beskidzkie pagórki i lasy. Okolica z pewnością należy do tych magicznych rejonów świata, gdzie wydaje się, że spod każdego kamienia wydobywa się szept pt. „Nie wyjeżdżaj. Zostań tutaj, bo w jakim innym miejscu będzie Ci tak dobrze?”

Jeden krok do świata koronki

Po serii wydobywających się z mojej piersi „achów i ochów” zachwytu nad okolicą, GPS doprowadza nas do Centrum Koronki Koniakowskiej. Moja praktyczna częśc mózgu od razu zastanawia się, gdzie zaparkujemy samochód. Odpowiedź nie jest tak oczywista, bo parking przy muzeum jest niewielki (Czyżby nikt nie brał po uwagę, że kiedyś zjawią się tutaj tłumy turystów?). Parkujemy więc po przeciwnej stronie drogi, nieopodal budynku straży.

Kupując bilet na wystawę, jest możliwość zapisania się na zwiedzanie z przewodnikiem. Grupa, która weszła przed nami jest już jednak zbyt liczna i stajemy przed wyborem: czekać 40 minut na nowe oprowadzanie lub poznawać historię samemu. Decydujemy się na drugą opcję i wchodzimy do świata koronki.

Turysto z Wisły, a może serwetkę?

1913 rok. Zuzanna Wałach z Istebnej wychodzi za mąż za ówczesnego Fijta Koniakowa Pawła Golika. Jako świeżo upieczona żona od razu zabiera się do urządzania i upiększania domu. Główną ozdobą są oczywiście heklowane serwety. Inicjatywa na tyle podoba się wójtowi, że namawia Zuzannę do zaproszenia do domu sąsiadek i nauczenia ich robienia podobnych dzieł.

Kilkadziesiąt lat wcześniej, w 1886 roku dziewczynki z koniakowskiej szkoły podczas nauki robótek ręcznych uczą się wykonywać szydełkowe czepce i wstawki do obrusów. Są zadowolone, bo zamiast iść po czepce do Wisły, mogą je zrobić same.

Od kiedy u koronkarek zakiełkowała myśl o sprzedaży swoich wyrobów, miejscem ich zbytu stała się położona niepodal Wisła, a głównymi klientami – turyści. Handel z nimi kwitł do II wojny światowej. W 1947 roku powstał oddział katowickiej spółdzielni ARW w Krakowie stworzony przez Cepelię, który umożliwił kobietom handel i zagwarantował zarobek. Początkowe złote czasy koronczarek trwały przez 50 lat, dzięki czemu wiele z nich mogło odejść na artystyczne emerytury. Do dzisiaj są osoby, które uważają, że był to najlepszy okres twórczości koniakowskiej, który pozwolił kobietom na stałe dochody i zapewnił utrzymanie.

Stringi – dwa sznurki ruszają na ratunek koronkom

Kiedy już wydawało się, że tradycja koniakowska nie przetrwa i nikt już nie potrzebuje koronek, w latach 80-tych z pomocą przyszedł kościół, a konkretnie proboszcz z Lalik, który potrzebował komży, strojów liturgicznych i obrusów na ołtarze kościołów w całej Polsce. Na tak duże zamówienie koronczarki czekały!

Z biegiem lat popularność koronek malała. Ludzie chętnie sięgali po fabryczne i tańsze serwety, a w kraju nie było organizacji (oprócz Stowarzyszenia Twórców Ludowych w Lublinie), która wsparłaby koronczarki. Sytuacja zmienia się w 2001 roku za sprawą afery stringowej! Otóż Małgorzata Stanaszek wpada na pomysł wyjścia naprzeciw wymaganiom rynku i wykonuje pierwsze koronkowe stringi! Uwaga mediów skupia się na Koniakowie, a Polska znowu przypomina sobie o utalentowanych koronczarkach. Starsze kobiety, które pamiętają zamówienia do kościoła lamentują: „Jak to, robiłyśmy obrusy na ołtarze, a teraz mamy robić majtki?!” Trendy zwyciężają jednak z tradycją i koniakowskie stingi idą w świat.

Pierwszy model koniakowskich stringów miał kolor czerwony, a zaraz za nimi powstał model chabrowy. Oba powędrowały na wybieg słynnej bielizny Victoria Secret w Anglii. W 2002 roku do Koniakowa przyjeżdżały telewizje z całego świata, a pomysłodawczyni tej niezwykłej bielizny – Małgorzata Stanaszek udzieliła im ponad 80 wywiadów! Koronkowe dzieła z Koniakowa założyły później m.in. Justyna Steczkowska, Grażyna Torbicka, a nawet… Beyonce.

Po czym można poznać wybitną koronczarkę? W Koniakowie mówi się, że znak rozpoznawczy polega na tym, czy potrafi wymyślić i stworzyć nowe wzory. Aby o tym przypomnieć, Lucyna Ligocka-Kohut stworzyła Największą Koronkę Koniakowską Świata i zgłosiła ją do księgi Rekordów Guinessa. Brzmi jak marzenie? Jeśli tak, to w 100% zrealizowane! 18 sierpnia 2013 roku powstała największa serweta. Liczy 5 metrów średnicy, a do jej produkcji zużyto 50 km nici. Nad jej wykonaniem pracowało 5 koronczarek. Do podziwiania jest udostępniona w Gminnym Ośrodku Kultury w Istebnej.

Jak udowadnia ta niezwykła beskidzka miejscowość, czar koronki jest nadal żywy. Obecnie, zgodnie z tym co podają muzealne źródła (Centrum Koronki Koniakowskiej powołano w 2019 roku), w Koniakowie działa około 700 koronczarek, a nauka haklowania jest przekazywana, tak jak niegdyś, z pokolenia na pokolenie.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Dzierga słowa, wyszywa historie i haftuje opowieści. Zafascynowana historią 20-lecia międzywojennego, szczególnie kulturą i historią codzienności. Miłośniczka psów, zielonej herbaty i szydełkowania.
Szlaki Sztuki na Facebooku
Szlaki Sztuki na Instagramie
Tiktok