Szlaki Sztuki

blog o sztuce

Termos w kratę i kurczaki z KFC, czyli 10 pikantnych ciekawostek o Wisławie Szymborskiej

Czas czytania: 7 minut

Drugiego lipca tego roku przypada 100. rocznica urodzin Wisławy Szymborskiej ❤️ Gdyby jeszcze żyła, na pewno każdy serwis informacyjny transmitowałby relację z wręczenia jej bukietu kwiatów przez prezydenta, a setki kartek urodzinowych płynęłyby z każdego zakątka ziemi. Byłaby sędziwą, stuletnią staruszką, być może z zachowanym do ostatnich dni spojrzeniem skorej do psot nastolatki. Wisława Szymborska ma jednak ten przywilej, że chociaż fizycznie nie ma jej z nami już ponad 10 lat, mentalnie – trwać będzie wiecznie. Czy w końcu, nie prawie każdy Polak obok „Roty”, czy „Mazurka Dąbrowskiego”, jest w stanie wyrecytować z pamięci „Nic dwa razy się nie zdarza…”?

To, że była niezłą poetką (ba, w 1996 dostrzegli to nawet ludzie zza granicy i przyznali jej Nobla!), mieszkała w Krakowie i miała nieco ironiczne poczucie humoru, nie jest żadną tajemnicą. Gdyby jednak przekroczyć próg jej mieszkania, zajrzeć do garnków i rzucić okiem do szafy…? Znajdziemy tam wiele anegdot, które nie tylko zelektryzują nam włos na głowie, ale nawet postawią go na baczność.

Dzwonimy tylko po 10:00

Nieco ekscentryczna, żeby nie powiedzieć dziwaczka – z pewnością wiele osób właśnie w ten sposób postrzegało naszą noblistkę, która wbrew normom przypisywanym kobietom w jej wieku, miała swój sposób bycia, nie rozstawała się z papierosem i twardo stała przy własnym zdaniu. Przy wszystkich swoich oryginalnych zachowaniach, trzymała się pewnych zasad, które nie podlegały dyskusjom. Uważała na przykład, że nie wypada do nikogo dzwonić przed dziesiątą rano.

Listobicie do pudełek po pampersach

Po przyznaniu Szymborskiej Nagrody Nobla, w jej życiu rozpoczęło się swego rodzaju gradobicie. Zamiast bryłkami lodu obrywała jednak listami. Michał Rusinek, sekretarz noblistki, nabył nawet z tej okazji kolorowe teczki, które służyły do segregowania korespondencji. Szybko jednak okazało się, że tony spływających na Chocimską listów, nie są w stanie się w nich pomieścić. Potrzebna była broń większego kalibru, czyli pudła.

Pojawiło się więc w mieszkaniu noblistki kilka pudełek po pampersach, które zajęły sporo miejsca w przyciasnym mieszkanku. Oprócz teczek z napisami „oficjalne” (nazwane przez Szymborską „oficjałkami”), były też listy od wydawnictw, różności, a także jedna z napisem „świry”. Potrzeba przygotowania takiej teczki pojawiła się bardzo szybko po przyznaniu Nobla. Chociaż Szymborska znana była z tego, że na każdy list odpisuje, nadsyłane tony tak ją przygniotły, że postanowiła zrezygnować z tego kulturalnego zwyczaju. Przykładowy list od „świra” brzmiał tak:

„Szanowna Pani! Wyzywam Panią na Turniej Poetycki, po równo: Pani 1 godz. i ja 1 godz., publiczny w Krakowie. Od Pani zależy wybór adresu (miejsca) i czasu oraz aranżacja imprezy”.

Inny list skrywa pytanie: „Dlaczego dostała Pani Nobla?” Nie pofatygowała się, żeby odpowiedzieć, jednak przyznała swojemu sekretarzowi, jak bardzo kusiło ją żeby odpisać w równie lakonicznej formie „Bo najwyraźniej Szwedzi są dziwni”.

Pierwsze i ostatnie przekleństwo

Uroczystość wręczenia nagrody Nobla wiązała się dla Szymborskiej z zakwaterowaniem wraz z grupą zaproszonych gości w Grand Hotelu. Apartament „noblowski”, w którym zawsze mieszka osoba przyjmująca wyróżnienie w dziedzinie literatury, znajduje się na najwyższym piętrze hotelu, a wjechać na nie można tylko za pomocą karty. Niewielkich rozmiarów wejściówka cały czas gubiła się Szymborskiej w torebce. Pewnego razu, kiedy złośliwa karta nie mogła się odnaleźć, z ust noblistki wyrwało się przekleństwo, podobno pierwszy raz zasłyszane przez jej sekretarza. A była to pełna irytacji i wściekłości fraza „ta zasrana elektronika”.

Szymborska kochała małpy. Uważała, że jednymi z najbardziej inteligentnych zwierząt.

Żółty przybysz z Chin

Z wręczeniem Nobla i pobytem w Grand Hotelu wiąże się też inna, dość zabawna anegdota. Otóż, noblowski apartament nie był wyposażony w tak banalną rzecz jak czajnik. Szymborska lubiła popijać herbatę w środku nocy, ale o takiej porze nie chciała zawracać obsłudze głowy i rezygnowała z zamawiania napoju. Na szczęście miała ze sobą termos. Żółty, poprzecinany czarną kratką, jakby wprost z chińskiego bazaru. I tylko delikatna rdza zdradzała, że musiał odbyć z noblistką nie jedną już podróż. Zapobiegliwa Szymborska brała taki skarb na kolację, po której prosiła kelnera o napełnienie termosu wodą. Podobno jego mina, na widok tak osobliwego przedmiotu w eleganckiej restauracji, wyrażała więcej niż tysiąc słów.

Żółty termos – być może z podobnym okazem Szymborska nie rozstawała się podczas swoich podróży | fot. Amazon

Królewskie dymki

Członków przyjęć noblowskich obowiązują wyjątkowe zasady, swego rodzaju savoir-vivre. Jeden z niepisanych przepisów mówi, że goście nie mogą zrobić nic, czego wcześniej nie zrobiłby król. Nie mogą na przykład sięgnąć po wino przed wzniesieniem monarszego toastu, ani zapalić przed nim papierosa. Podobno w Szwecji każdy wie o tym, że król pali, jednak mówienie o tym publicznie nie jest dobrym zwyczajem. Tymczasem, następnego dnia po przyjęciu, w niektórych gazetach pojawia się zdjęcie naszej literatki z papierosem w ręku. Nietrudno było się więc domyślić, że i król puszcza dymki.

Król i polowanie

Podczas przyjęcia noblowskiego Szymborska miała okazję porozmawiać z królem. Podobno opowiedziała mu jeden ze swoich ulubionych dowcipów – o Szkocie, „który wybrał się w podróż poślubną bez żony, bo ożenił się z wdową, a ona w podróży poślubnej już była.”* Zapytała go też, czy cieszy się, że jest w tym miejscu, czy wolałby może być w lesie na polowaniu. Monarcha spuścił głowę i przyznał, że wybrałby to drugie. Wyznanie zdobyło jej serce.

Literatka z królem Szwecji Karolem XVI Gustawem podczas przyjęcia noblowskiego | fot. Jacek Bednarczyk/PAP

Samotność vs osamotnienie

Szymborska nie obchodziła Wigilii, a „wilię”, jak zawsze mówiła. Święta spędzała zawsze ze swoją siostrą Nawoją. Po jej śmierci – zarówno Boże Narodzenie, jak i sylwestra spędzała sama. Noblistka stawiała wyraźną granicę pomiędzy samotnością, a osamotnieniem. Mawiała, że samotność każdy może wybrać, tak jak i ona. Osamotnienie nie do końca jest od nas zależne i mamy z nim do czynienia wtedy, kiedy brakuje nam bliskich przyjaciół. Ona nie zna tego stanu i to ją bardzo cieszy.

Przyjęcia dla wybranych

Szymborska lubi się bawić, ale tylko w wyselekcjonowanym przez siebie gronie i w samodzielnie zaplanowany sposób. Dwa razy w roku organizuje przyjęcia, w których biorą udział bliscy znajomi i dalsi z potencjałem stania się bliskimi. Pierwszą okazją do imprezy jest rocznica śmierci jej męża Włodka, drugą – rocznica śmierci Kornela Filipowicza, przyjaciela, z którym nigdy nie zamieszkała. Po wizycie na cmentarzu cała grupa spotyka się na obiedzie w jej mieszkaniu. Jeśli zabraknie dla kogoś krzesła w jej malutkim salonie, może spocząć na specjalnie przedłużonych półkach do siedzenia (przy regałach z książkami).

 Poetka z Kornelem Filipowiczem, jej wieloletnim partnerem | Kraków, lata 80. | fot. Ewa Lipska/Fundacja im. Wisławy Szymborskiej

Ekskluzywne dania w nowoczesnym wydaniu

Jakie dania królują na przyjęciach u Szymborskiej? Kawior, owoce morza, a może polędwiczki? Nic bardziej mylnego! Literatka, ze swoim upodobaniem do kurczaków z KFC, najchętniej sięga po pizzę. Zamówione kartony ze smakowitym wnętrzem stawia na stole i w wprawą odcina nożyczkami wierzchnią tekturę. Dla jej bliskim znajomych upodobania smakowe noblistki nie są żadnym zaskoczeniem, jednak spojrzenia gości, którzy pierwszy raz mają okazję zjeść kolację w takim towarzystwie, są podobno bezcenne.

Mieszkanie Szymborskiej po remoncie. Poprzez okienko łączące salon z kuchnią wydawała posiłki swoim przyjaciołom | fot. Fundacja Wisławy Szymborskiej

Patchworkowe rybki

„Czy szmata do podłogi musi mieć kolor szmaty?” – pyta samą siebie Szymborska. Naturalnie, że nie. Kupuje kolorowe, zszyte z różnych kawałków materiałów szmatki w kształcie rybek i podsuwa je gościom. W swoim mieszkaniu nie pozwala nikomu zdejmować butów więc kolorowe rybki stają się niezwykle przydatne, kiedy śnieg i brunatna breja pokrywają krakowskie chodniki.

Mural przy ulicy Karmelickiej w Krakowie. Został przygotowany z okazji 100. urodzin poetki i znajduje się obok parku poświęconemu jej imieniu | fot. SzlakiSztuki.pl

Literatura:

*Rusinek M. | „Nic zwyczajnego. O Wisławie Szymborskiej” | 2016

Gromek-Illg J. | Szymborska, znaki szczególne | Znak, 2020

Czytaj więcej:

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Dzierga słowa, wyszywa historie i haftuje opowieści. Zafascynowana historią 20-lecia międzywojennego, szczególnie kulturą i historią codzienności. Miłośniczka psów, zielonej herbaty i szydełkowania.
Szlaki Sztuki na Facebooku
Szlaki Sztuki na Instagramie
Tiktok