Szlaki Sztuki

blog o sztuce

Dom Mehoffera. Obnażony świat mistrza

Czas czytania: 8 minut

Sensem jego życia były praca i żona. Trudno powiedzieć, którą z nich kochał bardziej, ale podobno bez obu nie umiał żyć. Dla pierwszej poświęcił się całkowicie i oddał jej każdą wolną chwilę. Drugiej zapewnił życie wieczne, stawiając w centrum wielu swoich obrazów – zawsze radosną i elegancką, choć nieco wyniosłą. Racjonalista i wrażliwy introwertyk. Dzisiaj niewiele wiemy o jego życiu prywatnym – strzegł go jak oka w głowie i dzielnie bronił przed obcym wzrokiem. A teraz, o ironio losu, możemy bezczelnie podejrzeć stół, przy którym jadał obiady i dotknąć materaca, na którym sypiał (!) i bynajmniej nie robimy tego przez dziurkę od klucza.

Tomiszcza historii sztuki kipią od informacji o sukcesach wybitnego Mehoffera – jednego z najwybitniejszych przedstawicieli Młodej Polski, ucznia Jana Matejki, założyciela Towarzystwa Artystów Polskich „Sztuka”, rektora Krakowskiej Szkoły Sztuk Pięknych… Swoimi osiągnięciami mógłby obdzielić kilka osób, to trzeba mu przyznać. Wertując strony książek poświęconych Mehofferowi, niewiele jednak można znaleźć informacji o stosunkach panujących w jego domu czy relacjach z żoną. Jeśli już się pojawiają, są to suche fakty: pochodził ze spolonizowanej rodziny austriackich urzędników, jego ojciec był prawnikiem, żoną Jadwiga Janakowska; miał syna Zbigniewa, a zmarł w 1946 w Wadowicach (w wieku 77 lat) na gruźlicę.

Wzmianki o życiu towarzyskim malarza też są ubogie, chyba że dotyczą Stanisława Wyspiańskiego – w tym kontekście ciekawostek nie brakuje 😉 Panowie mieszkali razem podczas studiów w Paryżu. Podobno byli jak ogień i woda, Kłapouchy i Tygrys czy yin i yang. Józef – opanowany, cichy i na pozór chłodny; Stanisław – wulkan energii i bomba emocjonalna. Kiedy ten pierwszy bez wytchnienia zwiedzał paryskie kościoły, drugi odpoczywał wskutek „kawalerskiej choroby” 😉 Cóż, przeciwieństwa się podobno przyciągają więc podobnie było również w ich przypadku.

Świat cieni i kwiatów

Tam, gdzie oko ludzkie nie mogło sięgnąć, nazwać i obdarzyć komentarzem zachowania Mehoffera, był jego świat. Stworzony z niezwykłych barw, cieni i dyskretnych słów. Lubił spokój i ciszę, przerywaną od czasu do czasu śmiechem żony i dzieci. W życiu zawodowym pracował do ostatnich sił, ale dom był jego enklawą, w której zamykał się przed światem i pogrążał w emocjach. Choć większość znajomych miała go za opanowanego racjonalistę, uczucia zachowywał dla siebie, a ujściem dla niezwykłej wrażliwości i wyobraźni były obrazy.

– Mój dziadek był człowiekiem pełnym uroku, spokoju i delikatnej życzliwości. To był wielki dżentelmen, wyciszony w sposobie bycia. Człowiek ciepły, pełen refleksyjnego, delikatnego humoru

– opowiadał na antenie Polskiego Radia Ryszard Mehoffer, wnuk Józefa.

Idylla we francuskim stylu

Prawdziwą radością napawały go ogrody. Najlepiej takie, które mógł sam zaprojektować. Pierwszym z nich był ogród przy starym dworze w Jankówce pod Wieliczką, który kupili wspólnie z żoną.

Józef Mehoffer | „Dworek i ogród w Jankówce” |  1914 | Muzeum Narodowe w Krakowie
Józef Mehoffer | „Czerwona parasolka”  |  1917 | Muzeum Narodowe w Krakowie
Józef Mehoffer | „Dziwny ogród” | 1903 | Muzeum Narodowe w Warszawie

Modrzewiowy budynek, z widokiem na Beskid Wysoki, a przy dobrej widoczności na Tatry. Poniżej domu znajdował się wspaniały ogród, oparty na formach geometrycznych, w stylu francuskim. Miał być symbolem sielskiego życia spędzanego u boku rodziny i przyjaciół. Idylla w dworze trwała do momentu sprzedaży majątku w 1917. Z Jankówki Państwo Mehofferowie przenieśli się na ulicę Krupniczą w Krakowie.

Dom przy Krupniczej. W świecie Państwa Mehofferów

Krupnicza 26, centrum Krakowa. Do tego domu nie trzeba pukać. Dzwonka też nie widać. Nawet gdyby jednak był i moglibyśmy dzięki niemu powiadomić o swojej obecności, właściciel nie mógłby nam otworzyć. Aby wejść do środka, trzeba kupić bilet (normalny w cenie 15 zł) lub odłożyć swoją wizytę do wtorku – wtedy będzie za darmo.

Kiedy stoję przed kamienicą, czuję się tak, jakbym chciała zrobić zamach na prywatność człowieka, który tak starannie strzegł jej przez całe życie. Niemal jak sięgając po opublikowane listy Szymborskiej i Filipowicza, których autorzy nie chcieli ich nikomu pokazywać! Czy Józef Mehoffer chciałby, żeby turystka z ulicy weszła z butami w jego życie? Moim zdaniem nie do końca, ale jeśli jego potomkowie na to pozwolili (w końcu w 1986 roku przekazali dom Muzeum Narodowemu w Krakowie), wchodzę.

Po przekroczeniu drzwi wejściowych, po prawej stronie mieści się niewielka kawiarnia, gotowa pokrzepić niestrudzonego wędrowca kawą lub koktajlem. Z kawiarni jest przejście do ogrodów (rodzina Mehoffera mogła do niego wchodzić przez taras), które zostawiam sobe na deser. Idę w lewo, a po uzyskaniu biletu przechodzę do części domu udostępnionej dla turystów.

Tym sposobem wkraczam do przestrzeni Państwa Mehofferów.

Na parterze mieści się pokój stołowy, biblioteczka oraz salon z wyjściem na taras, które łączy hall z charakterystycznym dla domu motywem pinii. To właśnie od tego złotego elementu wzięła się nazwa budynku: Pałacyk pod Szyszkami.

Mehofferowie lubią życie towarzyskie i raczej z wzajemnością 😉 W salonie często goszczą artystów, muzyków i literatów. Spotkania szczególną radość sprawiają pani domu, Jadwidze z Janakowskich Mehofferowej, wykształconej i utalentowanej malarce (niestety żyjącej w cieniu męża), która jest mistrzynią w prowadzeniu dyskusji.

Ach, co za koncerty odbywają się w salonie! Goście grają i śpiewają, żywo rozmawiają, a od czasu do czasu spacerują po ogrodzie, specjalnie zaprojektowanym przez gospodarza na podobne okazje.

Wychodzę z dusznej atmosfery bali i spotkań, reprezentacyjnymi schodami idę na piętro. Tam w pierwszej kolejności przekraczam próg do pokoju Józefa.

W pokoju malarza można zobaczyć przystawiany do łóżka stolik na jednej nodze, szafkę z kolekcją książek, biurko, kasetę malarską i plenerową sztalugę. Wśród obrazów są m.in. „Portret żony w czerwonej sali”, „Zakonnica/Siostra Bogdana, portret Wandy Janakowskiej” czy „Ogród z tarasem przy Krupniczej w Krakowie”.

Zaraz obok sypialni Mehoffera znajdują się pokoje jego żony – buduar z meblami i parawanem, które pochodzą z pierwszego mieszkania pary, witraże „Caritas / Miłosierdzie” i Wiara, Nadzieja, Miłość oraz niewielka sypialnia Mehofferowej z obrazami męża na ścianach.

Z pokoi Jadwigi przechodzę do saloniku, w którym odbywają się spotkania rodzinne w niewielkim gronie. Jego wnętrze jest odtworzone na podstawie fotografii z 1938 roku. Wyposażenie to m.in. meble biedermeierowskie: kanapa z ustawionym przy niej stołem z krzesłami. Znakiem szczególnym w Pałacyku pod Szyszkami są przechodnie pokoje, które pokonuje się dość szybko. Z saloniku idę do „pokoju zielonego”, w którym Mehofferowie codziennie jadają posiłki.

Kolejnym przystankiem jest „Pokój japoński”, w którym prezentują się drzeworyty japońskie i figurki, a także stylizowane na japońskie meble oraz kolejny obraz przedstawiający Jadwigę: Portret żony na tle liści dzikiego wina”.

Nieopodal „Pokoju japońskiego” znajduje się pokój dziecięcy, przygotowany na potrzeby Zbigniewa, syna Mehoffera. Po jego ślubie z Eweliną Sumowską i pojawieniu się na świecie ich dzieci, pokój ten posłużył im za sypialnie. W pokoju dziecięcym wisi obraz matki, a później babci Jadwigi „Portret żony/Na letnim mieszkaniu”.

Ostatnie pomieszczenia na piętrze to sypialnia Eweliny, synowej Józefa oraz pokój Zbigniewa.

Powoli wychodzę ze świata mistrza. Zanim go opuszczę, kieruję się do miejsca, które zostawiłam na deser – ogrodu. Chociaż osoby odwiedzające Dom Mehoffera mogą tutaj wejść w niemal każdy kąt, nie jest im dana jedna z przyjemności, którą delektować mogli się wyłącznie domownicy i ich przyjaciele, czyli wyjście z salonu na taras i ogród. Przechodzę więc do punktu wyjścia i idę do ogrodu. Tam, otoczona zieloną bramką ścieżka prowadzi do plastikowych krzeseł i stolików – namiastki dawnej świetności tego miejsca. Omijam je i na miejsce mojego spoczynku wybieram skrytą pod cieniem drzew ławkę – siadam i relaksuję się z książką w ręku 🙂 Trudno jest mi się jednak skupić na lekturze, bo oczyma wyobraźni widzę Józefa Mehoffera, który siedzi wśród tuberoz i ukochanych róż i z rozrzewnieniem kładzie kolejne warstwy farby na obrazie przestawiającym Jadwigę…

Podsumowując, warto odwiedzić Dom Mehoffera – choćby po to, aby usiąść na ławce i wspomnieć artystę. Tym, którzy lubią podglądać przez dziurkę od klucza życie innych, z pewnością też się to miejsce spodoba 😉

2 KOMENTARZE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Dzierga słowa, wyszywa historie i haftuje opowieści. Zafascynowana historią 20-lecia międzywojennego, szczególnie kulturą i historią codzienności. Miłośniczka psów, zielonej herbaty i szydełkowania.
Szlaki Sztuki na Facebooku
Szlaki Sztuki na Instagramie
Tiktok