Szlaki Sztuki

blog o sztuce

„Portret młodzieńca” Rafaela- najbardziej tajemnicza kradzież hitlerowców

Czas czytania: 6 minut

Jedni uważają, że wisi nad kominkiem w prywatnej rezydencji na przedmieściach Berlina. Według drugich leży w skrytce w pilnie strzeżonym banku. Są też tacy, którzy całkiem go skreślili, mówiąc o tym, że został zniszczony w pożarze podczas bombardowania aliantów. Młodzieniec – dumny i przystojny, z ledwo dostrzegalnym uśmieszkiem unoszącym kąciki ust w nieśmiałym grymasie, jakby został namalowany właśnie po to, by przez długie lata wabić poszukiwaczy skarbów i nieustannie im się wywijać, mówiąc przy tym „Ha, możecie tylko pomarzyć, i tak mnie nie znajdziecie”!

„Portret młodzieńca” Rafaela Santi zakupili Czartoryscy na początku XIX wieku. Obok „Damy z gronostajem” Leonarda da Vinci i „Krajobrazu z miłosiernym samarytaninem” był ich najcenniejszym eksponatem. W niewyjaśnionych okolicznościach zaginął w 1945 roku i od tej pory rzesze historyków, naukowców, a nawet służby specjalne tropią jego ślady. Młodzieńcze, gdzie jesteś?

„Porter młodzieńca” | Rafael Santi | prawdopodobnie początek XVI wieku | 75×59 cm

W historii „Portretu młodzieńca” zagadka goni zagadkę. Nie do końca jest nawet pewne, czy dzieło wyszło spod pędzla Rafaela Santi! Obraz nie posiadał żadnej sygnatury, a według wielu krytyków sztuki namalował go inny włoski malarz. Czartoryscy kupili go jednak jako dzieło mistrza Rafaela i właśnie jego uznajemy za autora.

Wróćmy jednak do Czartoryskich. W pierwszych latach XIX wieku „Młodzieńca” kupili w Wenecji Adam i Konstanty Czartoryscy. Po powrocie do Polski przekazali w ręce swojej matki Izabeli, dla której dzieło szybko stało się oczkiem w głowie. Wystawiała go razem z innymi eksponatami ze swojej kolekcji w Domu Gotyckim, czyli swoim prywatnym muzeum w Puławach. Później „Młodzieniec” zaczął podróżować: a to gnany strachem przed powstaniem listopadowym trafił do Sieniawy, a to razem z Adamem Jerzym Czartoryskim zawitał w Paryżu, następnie w Londynie i znowu znalazł się w paryskim Hotelu Lambert, gdzie na kilka lat odnalazł poczucie bezpieczeństwa.

Do Krakowa sprowadził go kolejny z Czartoryskich, książę Władysław – syn Adama Jerzego. Tam, w latach 80. XIX wieku obraz po raz pierwszy zawisł na ścianie Muzeum Czartoryskich obok „Damy z gronostajem” Leonarda da Vinci. Oba dzieła trwały razem rama w ramę przez ponad 30 lat, przyciągając spojrzenia tysięcy osób zwiedzających muzeum.

Podczas I wojny światowej „Młodzieniec” i inne eksponaty Czartoryskich trafiły do muzeum w Dreźnie, skąd po kilku latach ekspozycji wróciły do Krakowa dopiero w 1920 roku.

Pełne niepokoju lata poprzedzające wybuch II wojny światowej wiązały się dla dzieła Rafaela z kolejnymi tułaczkami. W 1939 roku „Młodzieniec” razem z dwoma pozostałymi najcenniejszymi obrazami Czartoryskich spoczęły w skrzyni z napisem LRR (Leonardo, Rembrandt, Rafael) i znowu wyjechały do Sieniawy, tej samej która dała im schronienie w niespokojnych czasach powstania listopadowego. I tym razem ta niewielka miejscowość nie zawiodła „Młodzieńca”. Naziści co prawda dotarli do pałacu i skradli biżuterię razem z królewską szkatułą, ale obrazów nie tknęli. Te tymczasem w obawie przed Armią Czerwoną krążyły jeszcze przez kilka miesięcy po Polsce, odwiedzając pałac w Pełkiniach i Jarosławiu.

W 1939 roku na rozkaz Hermanna Göringa obrazy z Wielkiej Trójki zostały wywiezione do III Rzeszy. Początkowo miały przebywać w Berlinie, a następnie trafić do tworzonego specjalnie na życzenie Hitlera muzeum w Linzu, skarbca największych światowych dzieł, skradzionych przez nazistów z terenów całej Europy. W 1943 roku Wielka Trójka trafiła jednak znowu do Krakowa. Do dzisiaj historycy spierają się, dlaczego tak się stało. Kto wie, być może był to podarunek dla świetnie wypełniającego swoje obowiązki Hansa Franka, a obrazy miały stać się ozdobą wawelskich ścian?

Po powrocie „Młodzieńca” do Krakowa nastąpił szereg dziwnych zdarzeń. Frank, który zaczynał sobie zdawać sprawę z tego, że naziści są bliscy wojennej porażki, postanowił uciec z miasta. Przy okazji nakazał Wilhelmowi Palezieux, swojemu pełnomocnikowi ds. sztuki, wywieźć dzieła do Niemiec. Ten miał pomylić „Portret Młodzieńca” z innym obrazem, przez co nasz drogi „Młodzieniec” zaginął. Przepadł pod koniec wojny i wszelki słuch o nim zaginął. Czy na pewno?

Trafiony zatopiony

Obraz spłonął – zeznał po wojnie dr. Eduard Plietzsch, holenderski historyk sztuki, współpracownik Kajetana Mühlmanna, w którego berlińskim biurze przechowywano w 1939 obrazy Wielkiej Trójki. Według oświadczeń Plietzscha budynek z biurem spłonął podczas bombardowania aliantów. Teoria o spłonięciu „Młodzieńca” przez wiele lat funkcjonowała również wśród ekspertów polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych.

O krok od odnalezienia

W 2004 roku Polskę zelektryzowały informacje ujawnione podczas dziennikarskiego śledztwa Wprost. Według nich około 1973 roku polski antykwariusz, którego nazwisko pozostaje anonimowe, otrzymał informację o tym, że w Wiedniu może się z nim spotkać reprezentant obecnego właściciela „Portretu Młodzieńca”. Zapewnił, że posiada oryginał i chce go sprzedać. Antykwariusz nie zastanawiał się zbyt długo nad kolejnym krokiem i udał się w podróż do Wiednia.

Niestety nie spotkał się z umówioną osobą. Być może właściciel zorientował się, że nie miał szans na sprzedaż obrazu, który prawdopodobnie zostałby skonfiskowany. Zgodnie z teorią dziennikarzy, obraz ukradł bliski współpracownik Hansa Franka i udało mu się przetransportować go do Wiednia. Posiadacz z lat ’70 mógł być synem owego hitlerowca. Ten wątek jednak urywa się, do czego przyczyniają się pogróżki, które otrzymuje współpracujący z redakcją marszand. Czy próby zastraszenia są wystarczającym dowodem na to, że dzieło przetrwało?

Już go mamy

2012 rok i kolejna sensacja! Profesor Wojciecha Kowalski, pełnomocnik ministra spraw zagranicznych ds. restytucji dóbr kultury, 1 sierpnia 2012 r. zasugerował, że obraz nie został zniszczony i powróci do Polski. – Najważniejsze, że obraz nie zaginął w wojennej zawierusze. Nie został spalony czy zniszczony. On jest. Czeka bezpiecznie w jednym z bankowych sejfów, w rejonie świata, w którym prawo nam sprzyja. Można przypuszczać, że właściciel obrazu czeka na okazję, kiedy będzie mógł coś z tym obrazem zrobić – stwierdził w radiu TOK FM. Informacja jak błyskawica przetoczyła się przez media, po czym naukowiec… odwołał swoje zapewnienia. Podobno ministerstwo otrzymało informację o tym, że dzieło znajduje się w skrytce bankowej, z tym że niewiadomo, gdzie ona jest.

Czy „Portret Młodzieńca” odnajdzie się? Całkiem prawdopodobne, że „Młodzieniec” gdzieś tam jest i przebiera nogami z niecierpliwości, wyczekując śmiałka, który po wielu latach tułaczki w końcu sprowadzi go do domu. Przywitają go z wypiekami na twarzy nie tylko miłośnicy sztuki, ale przede wszystkim Państwo Polskie – właściciel obrazu, który w 2016 roku odkupił całą kolekcję – rzeczywiste i zaginione dzieła – od rodziny Czartoryskich.

Źródła:

Ł. Radwan, Kod Czartoryskich, „Wprost” nr 1152 (52/2004); artykuł dostępny również na www.wprost.pl

R. Kudelski, „Zaginiony Rafael”, 2014, wyd. Technol

W. Kalicki, M. Kuhnke, „Sztuka zagrabiona. Uprowadzenie Madonny”, 2014, wyd. Agora

3 KOMENTARZE

  1. Dzięki wielkie za czujność! Jasne, według źródeł to była deska. Słowa „płótno” użyłam jako synonimu do „obraz”, „dzieło” – po Twojej sugestii poprawiłam, żeby nie wprowdzać w błąd 🙂

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Dzierga słowa, wyszywa historie i haftuje opowieści. Zafascynowana historią 20-lecia międzywojennego, szczególnie kulturą i historią codzienności. Miłośniczka psów, zielonej herbaty i szydełkowania.
Szlaki Sztuki na Facebooku
Szlaki Sztuki na Instagramie
Tiktok