Hawełka: serce kulturalne XIX-wiecznego Krakowa
Stojąca na Rynku Głównym Hawełka to jedna z kilkudziesięciu restauracji zlokalizowanych w sercu Krakowa. Brzmi banalnie, prawda? Kiedy jednak uświadomimy sobie, że ta założona w 1876 restauracja, jest najstarszą nieprzerwanie działającą restauracją na Rynku w Krakowie, w której jadał Henryk Sienkiewicz czy Stanisław Wyspiański, wyobraźnia zaczyna pracować na większych obrotach.
U schyłku XIX wieku Hawełka była nieoficjalną „przystanią nocnego Krakowa”. To tutaj spotykała się kulturalna śmietanka miasta – artyści, pisarze czy profesorowie Uniwersytetu Jagiellońskiego. Nie brakowało również zwykłych mieszkańców, dla których kolacja czy piwo w Hawełce było zwieńczeniem udanego wieczoru i szansą na spotkanie aktorów, których przed chwilą widzieli na scenie. Swego czasu można było spotkać tutaj nawet lajkonika, który wstępował do Hawełki na „bombę piwa”.
Antoni Hawełka, przybyły z Kęt na czeskich Morawach, właściciel lokalu dbał nie tylko o artystycznie elity, chętnie odwiedzające jego lokal, ale także przeciętnego mieszkańca grodu Kraka. To właśnie z myślą o nim otworzył przy restauracji, po krakowsku zwany – „handelek śniadankowy”. Czynny od rana do wieczora zachęcał niedrogimi zakąskami a także… kilkupiętrowymi kanapkami, które wymyślił zanim jeszcze Mack i Dick McDonaldowie przyszli na świat!
Może to właśnie wyśmienite kanapki albo sława i atmosfera Hawełki sprawiły, że stałym bywalcem lokali stał się nie kto inny, jak polski noblista (1905), sam Henryk Sienkiewicz? Kiedy podczas pobytów w Krakowie wstępował w progi zacnego lokalu i chwytał w dłoń cygaro, po chwili zjawiał się obok niego kelner z zapałkami i obcinaczem, mówiąc z poważnym i odrobinę żartobliwym tonem „Mistrzu – ogniem! I mieczem!”. Podobno to właśnie tutaj, przy hawełkowym stole w głowie noblisty powstał pomysł wykreowania postaci Petroniusza w „Quo vadis”.
Jan Sztaudynger, poeta i satyryk na cześć restauracji Antoniego Hawełki utworzył nawet znany rym „Przed wejściem chętka, po wyjściu mgiełka, oto jest Kraków, oto Hawełka”. Podobno, być na przełomie XIX i XX wieku w dawnej stolicy Polski i nie odwiedzić Hawełki, to tak jak być w Rzymie i nie zobaczyć papieża. Po prostu, nie godzi się 😉 Z tego prostego powodu, każdy człowiek związany z nauką, kulturą i sztuką musiał zajrzeć do tego miejsca.
Antoni Hawełka, mistrz gastronomii tytułujący się zaszczytnym tytułem „dostawcy cesarsko-królewskich dworów panujących”, przed bezpotomnej śmierci, przekazał swój świetnie prosperujący interes subiektowi, Franciszkowi Macharskiemu. Jego imię i nazwisko brzmią znajomo? Arcybiskup metropolita krakowski, który zastąpił w tej roli Karola Wojtyłę, to nie kto inny jak stryjeczny wnuk subiekta. Macharski senior (albo prasenior 😉 miał na tyle dobrą głowę do interesów, że interes Hawełki pod jego opieką jeszcze bardziej rozkwitł, a dawny subiekt w ciągu 10 lat zarobił tyle, że w 1909 roku mógł kupić sąsiadujący z Krzysztoforami Pałac Spiski, a później elegancko, będąc ubranym wyjątkowo modnie (jasny garnitur w paski z kwiatem przy butonierce, panamie na głowie i laseczce w ręku) spacerować ulicami Krakowa…
Z lokalem mieszczącym się obecnie w Rynku Głównym 34 wiąże się także postać malarza, grafika i jednego z głównych przedstawicieli Młodej Polski, czyli Włodzimierza Tetmajera. To własnie ten, uwieczniony przez Wyspiańskiego w „Weselu” jako Gospodarz, na pierwszym piętrze pałacu Spiskiego stworzył dekoracyjny fryz. Malowidło przedstawia legendę o Mistrzu Twardowskim, a szczególnie tańce, hulanki i swawole, jakim się oddawał.
Po stworzeniu dzieła, Tetmajer nie pozostawił właścicielom innego wyjścia, jak nazwanie pomieszczenia Salą Tetmajerowską.
Właśnie ta sala w 2. połowie lat 30. XX wieku stała się bohaterką drugiego planu przy wystawianych w sezonie karnawałowym satyrycznych szopkach.
To właśnie w Sali Tetmajerowskiej, w latach 30. XX wieku kontynuowano tradycję „Zielonego Balonika”, a corocznie odbywające się w lokalu „Kukiełki u Hawełki” były obowiązkową pozycją w kalendarzu każdego miłośnika ówczesnej satyry. No, może nie każdego… Wstęp na te, tak naprawdę jednorazowe występy, na wzór Jamy Michalikowej, był możliwy jedynie dla osób z elitarnego, artystycznego kręgu. Chociaż szopki mogli oglądać jedynie wybrani, opowieści zasłyszane o tych ekstrawaganckich imprezach lotem błyskawicy rozchodziły się po całym Krakowie. Teksty do „kukiełek” pisał tandem: Magdalena Samozwaniec, córka Wojciecha i wnuczka Juliusza Kossaka i Artur Maria Swinarski, satyryk, poeta i plastyk. Później dołączyli do nich: Irena Szczepańska, autorka powieści dla nastolatków i Zbigniew Grotowski, dziennikarz „Ilustowanego Kuriera Codziennego”, który na co dzień pracował w Wielopolu w Pałacu Prasy.
Hawełka przetrwała II wojnę i niemiecką okupację. Obecnie po przekroczeniu jej progu można wyobrazić sobie oldschoolowe czasy XIX wiecznej świetności – szkoda, że już bez powrotu minione.
Fajny tekst, ale naprawdę nie zaszkodziłoby podawać źródła swoich mądrości…